Całe szczęście coraz częściej głośno dyskutujemy o zdrowiu psychicznym dzieci w naszym kraju. Aż chciałoby się powiedzieć, w końcu! A kondycja psychiczna dzieci i młodzieży jest tragiczna, dosłownie tragiczna. Pokazał to dobitnie raport: „MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” będący wynikiem największych dotychczas polskich badań nad zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży, przeprowadzonych przez fundację UNAWEZA. Jeśli ktoś chciałby zapoznać się ze szczegółami, do czego bardzo zachęcam – link do raportu znajduje się na dole artykułu.
Zgodnie z powyższymi badaniami 1 na 3 dzieci ma stany depresyjne i 1 na 5 – nie chce żyć. 4 uczniów na 10 myślało o podjęciu próby samobójczej, a co 10 deklaruje, że taką próbę podjął. Co 10 uczeń doświadczył też przemocy rówieśniczej, a jedna trzecia uczniów przyznaje, że najgorsze treści na swój temat słyszy… od samego siebie. Jedna trzecia uczniów wprost deklaruje, że nie akceptuje tego jak wygląda. To tylko początek góry lodowej różnych wyzwań z jakimi mierzą się polskie dzieci i młodzież (naprawdę warto zobaczyć cały raport!).
Jednak co warte podkreślenia, według raportu połowa dzieci deklaruje, że w pierwszej kolejności szuka wsparcia u rodziców. A jednocześnie co 10 uczeń czuje się zaniedbany i niekochany przez rodziców oraz uważa, że nie ma ani jednej osoby, która go w pełni akceptuje…
Z pustego i Salomon nie naleje…
I tu pojawia się pytanie: jak rodzice mają wspierać dzieci, jeśli często sami potrzebują wsparcia?
Według międzynarodowych badań (link do tych badań również na dole artykułu) Polska zajmuje 1 miejsce pod względem wypalenia rodzicielskiego. Co 10 mama czuje się wypalona. Ale wsparcia potrzebują nie tylko wypaleni rodzice. W zasadzie wypaleni rodzice potrzebują już specjalistycznej pomocy. Co istotne i trzeba to wyraźnie podkreślać, wypalenie nie pojawia się z dnia na dzień. I właśnie szeroko rozumiane wsparcie jest tym najbardziej kluczowym czynnikiem, który jest w stanie zapobiec wypaleniu.
Dlaczego wsparcie rodzica jest takie ważne?
- Bo to on jest pierwszą linią wsparcia swojego dziecka. I nie będzie w stanie go wspierać, jeśli sam już nie ma siły.
- Bo presja i ocena społeczna nakładane na temat wychowania dzieci jest w naszym kraju tak duża, że rodzice wstydzą się rozmawiać o trudnościach wychowawczych (niezależnie od przyczyny) i wstydzą się prosić o pomoc, zwłaszcza w kwestii wsparcia psychicznego dla nich samych. Bo to przecież dziecko jest chore lub ma problem i na nim trzeba się skupić. A rodzic? Niech się nie użala nad sobą…
- Bo od jego stanu psychicznego będzie zależał dobrostan psychiczny jego dzieci.
- Bo każdy rodzic ma wiele ról i wszystkie są zawsze w stanie gotowości, a życie na stand-by wysysa energię do cna.
- Bo jeśli ma dziecko z jakąś niepełnosprawnością/problemami rozwojowymi lub z jakiegoś innego powodu ma trudną relację ze swoim dzieckiem - to jest w stanie chronicznego stresu i jego rzeczywistość wygląda skrajnie inaczej niż rzeczywistość rodziców, których dzieci rozwijają się typową ścieżką.
- Bo ma to wpływ na pracę. Nie oszukujmy się – sfera życia domowego i pracy zawodowej to naczynia połączone i jakkolwiek byśmy nie dbali o nasz work-life balance czy work – life integration – zwał jak zwał tak naprawdę, zawsze jedna sfera będzie wpływać na drugą. Oczywiście, dopóki w żadnym z tych obszarów nie dzieją się rzeczy/sytuacje ekstremalnie trudne – jakoś dajemy sobie radę z ich rozdzieleniem i zachowaniem zdrowego balansu między nimi. Ale gdy dzieje się coś, co zagraża naszemu fundamentalnemu poczuciu bezpieczeństwa lub istotnie wpływa na nasz system wartości – zazwyczaj dość mocno wybija nas to z ogólnej równowagi. A poważne trudności rodzicielskie prowadzące do wypalenia należą zazwyczaj do tej drugiej kategorii.
- Bo taki rodzic mierzy się zazwyczaj z ogromną samotnością. Czasem jest to – przynajmniej częściowo - świadomy wybór. Utrzymywanie relacji kosztuje dużo energii. A kiedy dodatkowo muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem i mój problem nie jest wydumany (a często rodzice mówiący o trudnościach wychowawczych są tak spostrzegani) – to trzeba podwójnej energii. Na tłumaczenie, opowiadanie, wysłuchanie historii, że ktoś miał podobnie i że nasz problem to nic, bo oni to dopiero mieli. Ale dziecię wyrosło, więc się nie martw. Oczywiście zazwyczaj pod takimi historiami kryje się realna próba pomocy i nie chcę tego umniejszać, wręcz przeciwnie - bardzo doceniam wszelkie próby wspierania, a pocieszanie jest jedna z nich (liczy się intencja). Jednak przychodzi moment, kiedy widzimy, że po prostu dzieli nas przepaść, że te historie na pocieszenie to inna skala/bajka/kategoria i niestety pokazują, że dopóki ktoś sam tego nie doświadczy, raczej nie jest w stanie wyobrazić sobie tego przez co ty przechodzisz. Dlatego często właśnie dochodzi do wycofania, aby te resztki energii zostawić na to, co jest faktycznie istotne. Innym powodem samotności może najzwyczajniej w świecie brak czasu, np. wychowywanie dziecka z niepełnosprawnością jest bardzo czasochłonne. To są grafiki ułożone pod terapie, dodatkowe zajęcia usprawniające itp. Jedno jest pewne, nawet jeśli samotność jest koniecznością (nie mam czasu) lub wybierana jako „mniejsze zło” (nie mam siły, oszczędzam energię) – jest czymś co realnie wpływa na jakość samopoczucia i bezpośrednio prowadzi do wypalenia rodzicielskiego.
Dlaczego tak trudno nam wspierać innych?
Bo nikt nas tego nie uczy. W ogóle nie jesteśmy uczeni uważności na drugiego człowieka, ale to już temat na oddzieln artykuł. Najczęstsze powody, dla których wycofujemy się ze wsparcia to:
- nie chcemy się wtrącać
- boimy się, że powiemy coś nie tak
- boimy się, że nie będziemy umieli zareagować, kiedy ktoś już się przed nami otworzy
- w głowie mamy już swój scenariusz zdarzeń i ocenę sytuacji i nie chcemy ryzykować konfrontacji
- mamy swoje problemy i nie mamy przestrzeni na wspieranie innych
Z powyższych powodów ten ostatni jest według mnie dobrym argumentem, żeby nie pomagać. Jeśli ktoś sam jest w jakiejś trudnej sytuacji i po prostu nie ma zasobów by wspierać innych – fair enough. Ja to kupuję i rozumiem. Natomiast jeśli rezygnujemy ze wspierania z pozostałych powodów – to oczywiście też szanuję i rozumiem, wspieranie innych jest wyborem, nie przymusem. Ale po prostu po ludzku mi szkoda. Bo wiem jaki potencjał tkwi w najbliższym otoczeniu. I ile dobrego może to otoczenie zdziałać.
Nie bójmy się, że pytaniem o to czy ktoś potrzebuje wsparcia/pomocy wyjdziemy na wścibskich. Prawdopodobnie, jeśli już stoisz przed takim pytaniem, to ktoś opowiedział już Ci jakiś trudny kawałek ze swojego życia. Co możesz wtedy zrobić?
- Po pierwsze: wysłuchaj bez oceniania. Nie dopowiadaj sobie w głowie historii. I piszę to bez żadnej złośliwości. Szybkie ocenianie sytuacji i dopełnianie scenariusza zdarzeń to jedno z zadań naszego mózgu, który nie lubi niepewności. Ale zróbmy ten wysiłek i postarajmy się wysłuchać i przyjąć doświadczenie drugiej osoby takim jakie ono jest, bez nakładania na nie naszych osobistych filtrów i ocen.
- Po drugie: nie bagatelizuj, nawet jeśli dla Ciebie dany problem wydaje się błahostką. Ktoś nie jest Tobą, ma inne zasoby, inną sytuację, inny system wsparcia (lub jego brak) itp.
- Po trzecie: zapytaj po prostu: czy potrzebujesz pomocy? Czy mogę Cię jakoś wesprzeć? Często boimy się tego pytania, bo co potem? Co, jeśli ktoś powie: tak, potrzebuję wsparcia? To co mogę zagwarantować, że osoba w kryzysie nie oczekuje od nas listy gotowych rozwiązań. Najczęściej już ogromnym wsparciem będzie samo wysłuchanie. Tak jak wspominałam wcześniej - rodzice mierzący się z problemami wychowawczymi czują się bardzo osamotnieni. Problemy wychowawcze nie są łatwym tematem do rozmów przy kawie w firmowej kuchni. To nie jest łatwy temat do rozmów przy stole u cioci na imieninach. A często takie miejsca są jedyną możliwością poszukania wsparcia „przy okazji”. Bo na początku tak to wygląda, zanim się jeszcze wycofamy - szukamy wsparcia przy okazji, często nie zdając sobie jeszcze sprawy, że w ogóle to robimy. Bo niestety nie żyjemy w kulturze, gdzie ktoś chwyci za telefon o północy (bo wtedy jest cisza, spokój i czas na rozmowę), zadzwoni do przyjaciela i powie: słuchaj, jestem w kryzysie, nie mam siły już wychowywać swojego dziecka (oczywiście uogólniam, bo na pewno zdarzają się i takie relacje). Badania jednak jednoznacznie wskazują na ogromne poczucie samotności rodziców, którzy na swojej rodzicielskiej drodze trafiają na poważniejsze trudności. Tak więc samo wysłuchanie, stworzenie bezpiecznej przestrzeni do wygadania się poprzez pozostanie otwartym i nie ocenianie to już bardzo, bardzo dużo.
- Jeśli twój rozmówca powie, że tak, potrzebuje wsparcia i pomocy, to pogadaj z nim szczerze co ty konkretnie możesz dla niego zrobić. Nie musisz zgadywać, domyślać się. Można najzwyczajniej w świecie się zapytać. Jeśli prośba przekracza Twoje możliwości, powiedz to wprost i zapytaj, czy będzie ok, jeśli z kimś na ten temat pogadasz, w poszukiwaniu wsparcia. Jeśli to np. kolega/koleżanka z pracy – możesz, za zgodą swojego rozmówcy – pogadać z zespołem HR. Albo kimś innym kogo uznasz za stosownego do podzielenia się tym tematem.
Odpowiedzialność za życie
Brak wsparcia to prosta droga do wypalenia. I w tym temacie jesteśmy czasem jak małe dzieci maskujące swoje emocje. Potrzebujemy wsparcia, ale nie wiemy jak o nie poprosić, często rezygnujemy, odwracamy się plecami, udajemy, że wszystko jest ok. Boimy się reakcji, czujemy wstyd i zażenowanie. A kiedy się odważymy – często dostajemy „po łapkach” i szybko ustawiamy się do pionu słysząc: eee, to nic takiego, nie martw się. Eeee, wyrośnie, dzieci już takie są. Eee, a coś ty myślała, że będzie lekko? No współczuję Ci, ale przecież ktoś to dziecko nauczył takich zachowań…
Zdrowie psychiczne, czy to dzieci, czy dorosłych potrzebuje uważnego otoczenia. I tak, jak kulturowo dbamy o mamy w ciąży (musisz dużo wypoczywać, jeść odpowiednio, bo przecież nosisz w sobie dodatkowe życie itepe) – tak samo z dużą uważnością powinniśmy traktować rodziców. Nic się nie zmienia po porodzie. Dalej nosimy „w sobie” odpowiedzialność za dodatkowe życie.
Link do raportu „MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym”, który powstał z inicjatywy fundacji UNAWEZA
Link do globalnych badań nad wypaleniem rodzicielskim, przeprowadzonych przez międzynarodowe konsorcjum badawcze pod kierunkiem profesorek Moiry Mikolajczak i Isabelle Roskam z Katolickiego Uniwersytetu w Lowanium w Belgii